czwartek, 3 października 2013

Smutno ;c

Hej, przepraszam że nic tak długo nie pisałam. Są dwa powody, po pierwsze, mam mnóstwo nauki, nowe przedmioty, prawie codziennie jakiś sprawdzian lub kartkówka.. Po drugie, mam problemy z internetem, nie działał już od kilku tygodni.. Nie jesteście źli ? Jeszcze jedna sprawa. Zastanawiam się, czy nie odejść z bloga, ponieważ nie jestem już Directioner. Odeszłam ze wszystkich fandomów, nie jestem ani belieber, ani mixer, ani directioner.. Po prostu nagle przestało mnie to kręcić. Jakoś tak już mnie nie interesuje, co zrobili, gdzie w tej chwili są, nawet już prawie nie słucham ich muzyki. Jeszcze z miesiąc temu nie uwierzyłabym w to co teraz piszę hehe ;** Postanowiłam odejść z tego bloga, oraz z tego drugiego mojego z imaginami, na którego, jeśli chcecie, możecie wejść poczytać moje stare imaginy . Dam wam jeszcze jednego, mojego pożegnalnego imagina o Niallu. Dziękuję, za wszystkie komentarze. Kocham was. 

Imagin o Niallu
   Czym jest życie? Życie to tylko zbiór chwil, a w każdej z nich jest coś wyjątkowego. Trzeba to tylko zauważyć. Do nie dawna sama tego nie zauważałam. Spostrzegłam się dopiero, kiedy zrozumiałam jak mało czasu mi zostało. Mimo, że mam 17 lat, nie planuję nic, żadnych studiów... Nie dożyłabym nawet do nich...
Tak, mam białaczkę. I muszę z tym jakoś żyć. W sumie to nie wyglądam na chorą, są takie dni, że mam nawet nadmiar energii, ale przychodzą też takie, kiedy nie mam siły wstać z łóżka, wszystko mnie boli. W takich chwilach na prawdę mam ochotę już umrzeć..Ale nie mam zamiaru się leczyć, po chemioterapii czuję się okropnie, a to i tak przedłużyło by mi życie tylko o kilka lat... Ale przed śmiercią, chcę zrobić coś czego nigdy w życiu nie robiłam. Iść na żywioł. Zawsze byłam tą najgrzeczniejszą, przestrzegającą zasad. Teraz tak nie będzie. Będę robić co chcę, bez względu na to czy jest legalne czy nie, no bo co się może stać ? Przecież i tak umrę....
  Któregoś dnia, kiedy siedziałam w pokoju, czytając książkę, weszła moja przyjaciółka Lisa.
- Hejka Darcy, co dzisiaj robimy?- zapytała mnie pełna entutzjazmu.
- Może to, lub to albo to.- Powiedziałam wskazując na różne punkty na kartce leżącej obok mnie, zatytułowanej : "Rzeczy do zrobienia przed śmiercią".
Na prawdę chcesz się naćpać? Próbowałam i to nie jest takie fajne..- powiedziała ze zniesmaczoną miną.
- No i co ? Nie chcesz pomóc swojej umierającej przyjaciółce?- zapytałam celowo podkreślając umierającej żeby zmiękła.
- No dobra, znam paru typów co nam mogą dragi załatwić, ale pierw pójdziemy się zabawić, co ty na to ?
- Ok, gdzie?
- Nie dawno otworzyli nową dyskotekę, może być fajnie.
- Dobra, to ja się uszykuję, ty też idź się uszykuj i zajrzyj po mnie za godzinę.
- Do zobaczenia, pa. - powiedziała przesyłając mi buziaka.
*Godzinę później*
  Byłam ubrana w poszarpane shorty, bluzkę odsłaniającą brzuch, do tego ramoneskę, koturny, włosy spięłam w koka, trochę się umalowałam i byłam gotowa. 
W tej chwili usłyszałam klakson przed domem. 
- Córcia, Lisa już jest! - usłyszałam od mojej mamy. Zeszłam na dół, pożegnałam ją i wyszłam. Kiedy wsiadłam do auta, skomplementowała mój strój, ja nie byłam dłużna, ponieważ też wyglądała niesamowicie. Droga szybko nam zleciała. Kiedy zaparkowałyśmy przed klubem, na niebie pojawiały się już pierwsze gwiazdy.
Wysiadłyśmy i zaczęłyśmy podążać w stronę drzwi wejściowych. Obok nich stało dwóch wielkich goryli, ale wpuścili nas bez większych problemów. Podeszłyśmy z Lisą do baru i zamówiłyśmy po drinku na rozluźnienie. Kiedy je wypiłyśmy, poszłyśmy na parkiet. Tańczyłyśmy bardzo długo. Później wypiłyśmy jeszcze po drinku i poszłyśmy na zewnątrz.
- Dobra, pobawiłyśmy się. Teraz ta lepsza część - powiedziałam uradowana.
- Na prawdę tego chcesz ? To jest nie bezpieczne. - zapytała z obawą.
- Tak! Jedziemy czy dalej masz zamiar marudzić?- pośpieszałam ją.
- No dobrze. - powiedziała, nie zbyt zadowolona.
***
Po 30 minutach jazdy, znalazłyśmy się przy opuszczonych budynkach na przedmieściach. Widok nie był za ciekawy.
- To tutaj?- zapytałam trochę przestraszona.
- Tak, ale możesz się jeszcze wycofać- powiedziała zachęcająco.
- Nie! Chcę tego i koniec!- powiedziałam już odrobinę wściekła.
- Dobra w takim razie wysiadaj. 
Kiedy wysiadłyśmy poszłyśmy w stronę jednej z tych ruder. W środku był jakiś gościu, wyglądał dziwnie, był taki blady... nie ważne. Weszłyśmy do jednego z pomieszczeń. W środku był chłopak, całkiem przystojny. Uśmiechnął się na nasz widok.
- Lisa! Jak ja cię dawno nie widziałem! -powiedział-Znowu bierzesz?- dodał zdziwiony.
- Nie, to tylko jednorazówka, przyjaciółka chce spróbować.-powiedziała.
- Aha... No właśnie, jestem Niall.- powiedział do mnie.
-Hej ja jestem Darcy. -odpowiedziałam mu.
- Na prawdę chcesz spróbować? Odważna jesteś, gdybym mógł cofnąć czas sam nigdy bym się nie zbliżył do tego świństwa.
- Serio?-zapytałam lekko przestraszona.
- Nie chciałem cię wystraszyć, ale po prostu to, co koka robi z człowiekiem, jest okropne, obyś się nie uzależniła.
-Dzięki, ale to serio tylko jednorazówka.
Chłopak już nic nie powiedział, tylko nie wyraźnie się uśmiechnął. Po chwili podszedł do szafki stojącej w rogu pomieszczenia i wyjął z niej kilka torebek z białym proszkiem.
Podał nam je. - ile płacę? -zapytała Lisa. - Na koszt firmy-powiedział blondyn mrugając do mnie. Na mojej twarzy pojawiły się drobne rumieńce. Podziękowałyśmy mu i wyszłyśmy. Zapytałam przyjaciółkę gdzie teraz idziemy na co ona odpowiedziała, że w spokojne miejsce, gdzie nikt nas nie zobaczy. Poszłyśmy usiąść kilka budynków dalej, który był umieszczony na wzgórzu i przed nami rozpościerał się piękny widok na nocne miasto. Lisa uszykowała towar. Ona pierwsza wciągnęła. 
- Ach, jak ja dawno tego nie robiłam-westchnęła. -Ok, teraz ty.-dodała.
Podała to narkotyk. Wciągnęłam go bez problemu. Czułam się troszkę dziwnie. Gadałyśmy z Lisą o swoich największych sekretach, o których nikt nie wiedział. To przez pomieszanie się wypitego wcześniej alkoholu i kokainy. Nie panowałyśmy nad tym co mówimy, w końcu byłyśmy, nie dość, że pod wpływem, to jeszcze naćpane. Przyjaciółka przyznała mi się, że kilka lat temu, pocałowała mojego ówczesnego chłopaka. A ja jej, w sumie cieszę się, że jestem chora, bo chociaż raz ktoś się mną zainteresował i robi to co ja chcę. Rozmawiałyśmy jeszcze trochę. Później zapytałam jej, jak wrócimy do domu, bo chyba żadna z nas nie będzie prowadzić w takim stanie, a do domu mam 40 min. drogi. Myślałyśmy tak i myślałyśmy. W końcu Lisę olśniło
- Ej! Przecież jest Niall! On dzisiaj chyba nie brał, mógłby nas podwieźć, chyba, że wolisz tu zostać.
- Niezły pomysł, chodźmy bo już trochę marznę. - powiedziałam. Po chwili, byłyśmy z powrotem w budynku w którym spotkałyśmy blondyna. On zgodził się nas podwieźć, ale zapytał czy nie chcemy jeszcze trochę zostać. Zgodziłyśmy się bez namysłu. Chłopak zaprowadził nas do pomieszczenia w którym znajdowała się kanapa, nam kazał usiąść, a sam zniknął na chwilę. Wrócił niosąc kilka butelek piwa. Włączył muzykę i usiadł koło nas. Zaczęli rozmawiać z Lisą o starych czasach. Dołączyłam do rozmowy. Kilka butelek piw później ocknęłam się, i oświadczyłam że musimy już wracać. Niall nie mógł prowadzić, bo przecież pił, więc zaproponował nam nocleg. Ja się zdziwiłam, bo to przecież opuszczony budynek, bez żadnych łóżek ani niczego. -Tutaj?- zapytałam. -Nie, u mnie w domu, to 5 minut drogi piechotą, z tąd.- odpowiedział. Zastanawiałyśmy się z Lisą chwilę ale zgodziłyśmy się.
Kiedy byliśmy przed domem chłopaka, ostrzegł nas, że mieszka z kumplem i znając jego jest tam jeszcze parę osób. My powiedziałyśmy, że spoko. Kiedy weszliśmy do środka, jego kumpel ze znajomymi grali właśnie w butelkę, zapytali nas czy dołączymy, my się zgodziliśmy. 
Graliśmy już trochę, w końcu wypadło na Nialla, i miał pocałować mnie. Zbliżyliśmy się do siebie i zrobiliśmy to. Było wspaniale. Graliśmy jeszcze trochę, później poszliśmy spać.

***
Już minął ponad miesiąc, od naszego pierwszego pocałunku. Kilka dni później zaczęliśmy się spotykać. Jutro nasza miesięcznica. Nie powiedziałam mu jeszcze o mojej chorobie, boję się jak zareaguje. Bez względu na to, muszę mu powiedzieć. 
W tej chwili dostałam SMS'a, to Niall, napisał, że czeka przed domem. Szybko się przebrałam i zeszłam do niego. Poszliśmy na spacer. 
Chodziliśmy już chwilę alejkami parku, kiedy ja się zatrzymałam.
- Co jest skarbie? -zapytał.
- Niall, ja.. ja muszę ci o czymś powiedzieć.- ledwo z siebie wydusiłam.
- To powiedz. - oznajmił uśmiechnięty.
- Ale.. ale obiecaj, że nie po tym nie zostawisz. - poprosiłam.
- Oczywiście, że cię nie zostawię. Kocham cię.
- Ja... ja mam b-białaczkę.- powiedziałam ze spuszczoną głową.
Spojrzałam na chłopaka. On stał cały czas patrząc na mnie, z oczu poleciały mu łzy.
- Powiedz, że żartujesz.- spojrzał mi w oczy. Ja tylko pokręciłam przecząco głową.
- Dlaczego mi wcześniej nie powiedziałaś? 
- Bałam się.
-Czego niby.
- Że mnie zostawisz, przepraszam.
- Nic się nie stało. - powiedział, po czym mnie objął.
Usiedliśmy na ławce. Opowiedziałam mu od kiedy choruję, jak to jest i o mojej liście rzeczy do zrobienia. Chłopak zdziwił się, kiedy powiedziałam mu, że chcę skoczyć ze spadochronem, nagrać płytę, albo zatańczyć na rurze. Mimo wszystko, chciał mi pomóc i spędzić ze mną jak najwięcej czasu, który mi pozostał. 
Z każdym dniem, z mojej listy znikał kolejny punkt. Wczoraj tańczyłam na rurze, jutro skoczymy ze spadochronem. Ja i Niall. On to wszystko załatwił. Dalej próbuje znaleźć sposób na wyleczenie mnie z tego paskudztwa chodź wie, że to nie możliwe. 
Któregoś dnia, bardzo źle się poczułam. Chłopak zawiózł mnie do szpitala. Okazało się, że mój rak się rozrasta. Musiałam tu zostać. On mnie codziennie odwiedzał, widział jak z dnia na dzień słabnę. Później siedział przy mnie dzień i noc. Dla mnie przestał brać. Tak mijały miesiące...
Dzisiaj gdy wszedł do mojej sali, łóżko było puste. W głowie miał same czarne scenariusze. Łzy kapały mu po policzkach, już tylko czekał, aż wejdzie lekarz i powie, że zmarłam w nocy, albo dziś rano. Stał i patrzył na puste łóżko. 
- Pan zapewne do panny Darcy.- odezwał się ktoś za nim. Horan szybko przetarł oczy i odwrócił się przodem do lekarza.
- Mamy dla pana wiadomość.- kiedy mężczyzna mówił, blondyn zaciskał oczy, żeby nie zacząć płakać.
- A więc, znalazł się dawca. Właśnie przebiega operacja pańskiej narzeczonej. - to było coś, czego chłopak na prawdę się nie spodziewał. Ona żyje i w dodatku będzie zdrowa. Nie mógł uwierzyć we własne myśli. Poszedł przed salę operacyjną i siedział tam kilkanaście godzin do póki nie skończyli mnie operować.
***
Wszystko przebiegło bez komplikacji i już kilka tygodni później mogłam wrócić do domu. Mimo tego, że byłam już zdrowa, on dalej chciał spełnić wszystkie punkty z mojej listy. Zaproponował, żebym poszła do X factora(który później wygrałam i nagrałam płytę), sam też tak postąpił i stał się członkiem najpopularniejszego boysbandu świata, One Direction.  
Do dzisiaj jesteśmy razem i wychowujemy naszą 4-letnią córeczkę, Hope.

Tak, na pożegnanie. ;****
                                                                                                                                    ~Igaa ♥

2 komentarze:

  1. ;_;
    płaczę...
    cudowny imagin...
    Przypomina mi film "Now is good" tyle, że Twoje zakończenie bardziej mi się podoba :')
    Imagin...
    dawno takiego nie czytałam...
    masz talent!
    Bardzo mi przykro , że odchodzisz :'C
    Ale jeżeli masz się tym pisaniem męczyć to nie warto...
    Ale mi i tak by się podobało :)
    Według mnie Twój ostatni imagin jest wyjątkowy i zasługuje na miano najlepszego :)
    Pozdro ~Miśkax3

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, fajnie, że mnie rozumiesz ;**

    OdpowiedzUsuń